Relikwie wyniósł z obozu Franciszek Ptasznik

Beata Laskowska w trakcie rejestracji opowieści o swoim dziadku Franciszku Ptaszniku
Facebook
Twitter
LinkedIn

W kościele św. Maksymiliana Męczennika w Oświęcimiu, wśród wielu cennych pamiątek znajdują się m.in. miniaturowy mszał i maleńki kielich. Używali ich księża uwięzieni w KL Auschwitz, także św. Maksymilian Kolbe.

Niewiele osób wie, w jaki sposób te cenne przedmioty znalazły się w świątyni na oświęcimskim osiedlu Chemików. Brak informacji na ten temat nie dawał spokoju Beacie Laskowskiej, wnuczce Franciszka Ptasznika. To on właśnie, ryzykując życiem, wyniósł mszał i kielich z obozu podczas wojny. Mieszkał wówczas we Włosienicy. Do tej wsi został wysiedlony przez Niemców z Oświęcimia w 1940 r.

– Historię dziadka poznawałam przez lata z opowieści podczas rodzinnych spotkań. Postanowiłam je połączyć w jedną, swoją historię – wspomina Beata Laskowska.

Z pomysłem, by upamiętnić dziadka i jego dokonanie, nosiła się przez wiele lat. I wreszcie przyszedł rok 2019.

– Robiłam kurs przewodnika po Oświęcimiu. Byliśmy wtedy także w kościele Maksymiliana. Jedna z uczestniczek kursu mówiła o znajdujących się w kościele relikwiach, ale imię i nazwisko dziadka nie padły. Wspomnienia wróciły. Doszłam do wniosku, że trzeba upamiętnić dziadka, choćby przez pamiątkową tabliczkę – opowiada.

Po kilku kolejnych miesiącach skontaktowała się z Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej. Potem w Archiwum  Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau znalazła dwie spisane relacje Franciszka Ptasznika – z roku 1975 i 1984. Wcześniej nie miała pojęcia o tym, że istnieją. Dowiedziała się z nich wielu szczegółów o pobycie dziadka w KL Auschwitz, gdzie trafił za brak przestrzegania niemieckiej dyscypliny.

Franciszek Ptasznik wyniesione przedmioty najpierw oddał księdzu we Włosienicy. Potem znalazły się w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Oświęcimiu. Dziś można je oglądać w kościele św. Maksymiliana Męczennika w Oświęcimiu.

Beata Laskowska podkreśla istotną rolę ks. proboszcza Kazimierza Górnego, który bardzo aktywnie uczestniczył w działaniach związanych z zachowaniem relikwii.

– Dziadek był dobrym człowiekiem. Pomagał więźniom, pomagał też innym ludziom żyjącym niedaleko obozu. Wyniósł te przedmioty z KL Auschwitz z narażeniem życia. Gdyby zginął, nie byłoby mojej mamy i nie byłoby mnie – podsumowuje swoją opowieść Beata Laskowska.

[vc_row][vc_column][vc_empty_space][thb_image caption=”true” retina=”retina_size” full_width=”true” alignment=”aligncenter” lightbox=”true” image=”1957″]Beata Laskowska w trakcie rejestracji opowieści o swoim dziadku Franciszku Ptaszniku. Fot. Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej[/thb_image][vc_empty_space][thb_image caption=”true” retina=”retina_size” full_width=”true” alignment=”aligncenter” lightbox=”true” image=”1962″]Miniaturowy mszał i kielich – przedmioty wyniesione przez Franciszka Ptasznika z KL Auschwitz. Fot. Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej[/thb_image][vc_empty_space][thb_image caption=”true” retina=”retina_size” full_width=”true” alignment=”aligncenter” lightbox=”true” image=”1960″]Franciszek Ptasznik Fot. Z archiwum rodzinnego Beaty Laskowskiej[/thb_image][/vc_column][/vc_row]